Rytm dnia na długodystansowym promie, wyznaczany jest przez czasy wydawania posiłków – śniadanie o 8, obiad o 13 i kolacja o 18.30. Jedzenie dobrze znane tym, którzy przeżyli stołówki FWP. Ci, którzy przywykli do rozrywek znanych z promów na Bałtyku czy Kanale, będą zaskoczeni – nie ma tu licznych barów i restauracji czy salonów gier. Prom którym płyniemy to wiekowy Greiswald zbudowany w NRDowskiej stoczni pod koniec panowania Honeckera. Dwa pokłady zastawione ciężarówkami i wagonami kolejowymi, kilka samochodów osobowych i motocykli stoi na rampie prowadzącej z niższego poziomu na wyższy. Do tego dwa pokłady z kabinami, rozciągające się na połowie długości promu. Na niższym z nich, znajduje się sala jadalna z malutkim barem. Ceny w barze – jak najbardziej promowe – małe piwo po niecałe 7zł, butelka wina – 25$. Za barem – groźnie wyglądający ale bardzo pomocny i finalnie całkiem towarzyski barman.
Rozrywki na promie są relatywnie ograniczone – część pasażerów patrzy się w telewizory powieszone w korytarzach, na których lecą zachodnie filmy z rosyjskim dubbingiem. Kilku gra w karty, szachy i tryktraka. Jest jeszcze pokład słoneczny, którego nazwa pasuje do pogody którą mamy przez cały czas trwania rejsu. Na pokładzie słonecznym sporo pasażerów pali papierosy, co do innych używek – większość nie próżnuje ale panuje spokój i kultura. To kolejne zaskoczenie, bo spodziewaliśmy się ostrego pijaństwa a tu jest znacznie spokojniej niż na niejednym promie przez Bałtyk. Czas upływa na rozmowach, czasem co bardziej rozweselony jegomość podchodzi do nas i nawiązuje konwersację. Nie będę ukrywał jednak, że najlepiej dogadujemy się z owymi Niemcami na motocyklach. Ten sam typ poczucia humoru jest chyba kluczowy. Jakoś tak jest, że dla nas rozrywką jest bardziej czytanie i pisanie, zaraz obok dialogu. Dlatego załadowaliśmy sobie wcześniej Kindl’e i czytamy. Ja czytam Wojciecha Góreckiego i jego tryptyk o Kaukazie na który się właśnie udajemy. Wieczorami przychodzi mgła, tworząc fantastyczny klimat jak z wczesnych filmów Ridley Scott’a.