Dzień siedemnasty – Giumri – Goris

Dziś do przejechania mamy ponad 350 km, co w warunkach armeńskich oznacza cały dzień jazdy. Gdy tylko wyjeżdżamy z Giumri, temperatury zaczynają się robić nieznośne. Im dalej w kierunku Erywania, tym goręcej. Do tego nawigacja prowadzi nas nudną drogą M1, która jeszcze w bonusie, jest w trakcie przebudowy. Wymęczeni wjeżdżamy do Erywania w totalnym upale. Erywań położony jest w dolinie rzeki na równinie ararackiej, co powoduje że latem jest jednym z najgorętszych i najsuchszych miejsc w Armenii. Przejeżdżamy miasto nawet nie myśląc żeby zsiąść z motocykli w tym upale. Kierunek – południe.

Na wysokości miasta Ararat (leżącego u podnóży majestatycznego, górującego nad całą okolicą, wulkanu Ararat. To święte miejsce dla Ormian, na jej szczycie miała osiąść arka Noego. Sama góra, leży na terytorium Turcji – śmiertelnego wroga Armenii) skręcamy w góry. Wraz ze wzrostem wysokości, spada temperatura a widoki robią się coraz ciekawsze.

Armenia środkowa o tej porze roku jest już wypalona słońcem, niemniej jednak, bardzo urokliwa.

Trochę jak sawanna:

Dalej droga wiedzie przez wąwóz i kolejne góry, majestatyczne przełęcze i fantastyczne płaskowyże. Do Goris dojeżdżamy bardzo późnym wieczorem, mocno zmęczeni.

Powrót